piątek, 22 grudnia 2017

Od V flower "Pora wziąć się w garść!" cz. 1 (cd. chętny)

Shiwasu (grudzień) 2015 r.
Opowiadanie na event
Do Akademii zajechałam trzeciego dnia od otwarcia rejestracji. Wcześniej nie mogłam się pojawić, ze względu na ważny wyjazd rodzinny. Byliśmy przez trzy tygodnie w Wenecji. Czy rodzice przejmowali się tym, że mam w tym czasie szkołę? Ani trochę. Czasem naprawdę miałam wrażenie, że nie obchodzi ich moja nauka. Gdy jednak wracaliśmy z licznych wyjazdów, natychmiast przystępowali do dręczenia mnie testami na koniec semestru. Teraz, jadąc w ciepłym aucie i obserwując swoich rodziców siedzących na pierwszych siedzeniach, ponownie rozważałam to, jak sytuacja będzie wyglądać tym razem. Odpuszczą mi i w końcu dadzą wolną rękę? Tego nie wiadomo. Miałam jednak nadzieję, że tak się stanie.
Przez większość czasu wgapiałam się w deszczowy widok za oknem, póki nie dojechaliśmy pod budynek szkoły, w której byłam wcześniej już raz z mamą. Dokładniej wtedy, kiedy były eliminacje dla okolicznych dzieciaków. Mama miała tam jednego znajomego, więc natychmiast ubzdurałam sobie, że jego zasługą było przyjęcie mnie. Nie potrafiłam uwierzyć, że jestem dość umiejętna by tutaj trafić. Pewnie szybko przytłoczą mnie umiejętności innych uczniów. Nie chciałam jednak zostawać w tyle.
Wygrzebanie się z samochodu, trzymając w jednej ręce parasol trochę zajęło. W dodatku miałam przy sobie tyle bagaży, że musiał je dźwigać nie tylko tata, ale i mama. Sama wzięłam w rękę futerał z saksofonem, a przez ramię przerzuciłam sobie torbę z kosmetykami. Cały czas asekurowałam pochód do drzwi wejściowych, idąc tyłem, ale obyło się bezproblemowo. Pomijając brudne buty, na które mama strasznie narzekała.
Formalności przebiegły szybko, pożegnałam się z rodzicami i udałam we wskazanym przez znajomego mamy kierunku. To tam miało się znajdować skrzydło mieszkalne, i, co za tym idzie - mój pokój. Miałam mieszane odczucia, gdy do niego weszłam. Był całkowicie opuszczony, mieszkałam sama. Co prawda lubię mieć spokój od innych, ale jeżdżąc na obozy zawsze miałam towarzystwo i tego samego spodziewałam się tutaj. Jak widać, myliłam się. Wbrew sobie trochę się rozczarowałam.
Minęło kilka dni, a moje życie tak naprawdę polegało tylko na ćwiczeniu gry na saksofonie oraz powtarzaniu chwytów na gitarę przeplatanym zaglądaniem na stołówkę. Czasem czytałam coś na przywiezionym przez siebie czytniku, grałam lub oglądałam filmy na laptopie, ale ogólnie było nudno. Nie miałam nikogo, z kim bym mogła porozmawiać. Chciałabym już rozpocząć lekcje muzyki, by przekonać się, czy naprawdę jestem tak dobra, jak przekonywali mnie wszyscy w poprzedniej szkole (cały czas miałam wrażenie, że po prostu się podlizują i może tak właśnie było - wiadomo, V flower to ta, która ma forsę, więc jest najlepsza na świecie), ale wyglądało na to, że muszę jeszcze trochę poczekać.
O tym, że w Akademii Vocaloidu miał być organizowany charytatywny koncert w Święta dowiedziałam cię odrobinę zbyt późno. Przynajmniej według mnie. Lista zgłoszonych osób była już wówczas naprawdę długa, od ustalonego terminu dzieliło nas zaledwie kilka dni, a i tak nigdzie nie widziałam żadnych efektów pracy uczniów. Frustrowało mnie to niezmiernie, ale ostatecznie odpuściłam. Kolejnego dnia, nadal nie otrzymawszy żadnych wskazówek czy jasnego znaku, iż ktokolwiek nad czymkolwiek pracuje, nerwy puściły mi i zdecydowałam, że wezmę sprawy w swoje ręce. Tuż przed porą obiadową pognałam do sekretariatu. W końcu tam przesiadywał znajomy mamy. Do teraz nie wiedziałam, kim on dla mnie jest, ani nawet jak się nazywa. Sprawiałam jednak pozory, że kojarzę go doskonale.
- Dzień dobry, mogłabym prosić o listę osób zgłoszonych na koncert?
- Nie ma jeszcze... - zaczął nieufnie, ale nie dałam mu dokończyć.
- No to do przygotowań. Albo chociaż ksero. Jest mi to bardzo potrzebne, więc ślicznie proszę - Mówiąc to, złożyłam dłonie jak do modlitwy. Westchnął i wstał od biurka.
- Zaraz przyniosę. Poczekaj tutaj.
Triumfowałam w środku i czekałam, aż skseruje dokument. W końcu dostałam do rąk aż dwustronicową listę nazwisk. Chwilę stałam, studiując dokładnie każde z nich, po czym podziękowałam i wyszłam.
Na stołówce wzięłam swoją porcję, zabrałam się za jedzenie i czekałam, aż zbierze się dość osób, by móc zrealizować swój plan. Może był zbyt impulsywny, może głupi, ale na razie nie miałam nic do stracenia. Nikt nie stał po mojej stronie, nie miałam przyjaciół. Może choć tutaj nikt nie będzie mnie faworyzować ze względu na duże fundusze i po raz pierwszy w życiu doświadczę czegoś takiego, jak odrzucenie przez resztę społeczeństwa. Byłam właściwie ciekawa tego uczucia.
W końcu stołówka się napełniła, a ja na drugiej stronie jednej z kserówek skończyłam robić dokładne notatki odnośnie swojej wizji występu oraz orientacyjnej ilości potrzebnych osób do poszczególnych zajęć. Odsunęłam już talerz i... weszłam na stół. Nic nie stało temu na przeszkodzie, szczególnie, że tego dnia ubrałam spodnie. Zrobiłam z dłoni mały megafon i ryknęłam najgłośniej, jak tylko potrafię, przekrzykując wszystkich zebranych:
- Proszę o chwilę uwagi!
Jak na zawołanie na mnie zerknęli, niektórzy aż przestali jeść.
- Za trzy dni mamy koncert świąteczny, a nadal mamy dokładnie nic! Czy ktokolwiek wpadł na to, by wziąć się w garść i w końcu dowiedzieć się, co powinniśmy robić? - Zagubione spojrzenia uczniów dały mi wyraźną odpowiedź - Nie? Chyba nie muszę mówić, że to bardzo źle. Albo teraz decydujecie o swoich pracach i je sumiennie wykonacie, albo osobiście udam się do dyrekcji i oni się tym zajmą - Mówiąc to, popukałam wymownie w ksero listy - W dodatku rozumiem, że robienie rzeczy na aukcje powinno być proste, ale przecież wystarczy nam góra kilkanaście... Nie wiemy nawet, ile osób się pojawi i czy ktokolwiek będzie brał udział w licytacji! Musimy się skupić jednak na tym, co już mamy! Przemyślcie to, proszę, i dajcie mi znać. W razie czego będę w pokoju numer jeden. Dziękuję za uwagę.
Zeskoczyłam ze stołu. Na stołówce cisza panowała jeszcze dobre kilka sekund, a później część uczniów wróciła do rozmów. Inni z kolei, ku mojemu zdumieniu, niepewnie podchodzili w celu zmienienia swojego zadania.

<Ktoś chętny? Czas do 23.12, godz. 15:00>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz