Shiwasu (grudzień) 2015 r.
Siedziałam w pokoju dość długo, bo w końcu musiałam starannie ułożyć swoje rzeczy do szafy oraz obejrzeć każdy kąt, by jak najlepiej zorientować się w miejscu, do którego trafiłam. Ostatecznie najwięcej zajęło mi siedzenie i patrzenie w ścianę oraz rozmyślanie, co będzie dalej. Na razie spotkałam jedną, ale za to bardzo miłą osobę. Miałam olbrzymią nadzieję, że inni też tacy będą. Trochę się denerwowałam, ale to nic. Będzie dobrze. Na pewno.
Gdy nogi zaczynały mi powoli cierpnąć, gwałtownie zerwałam się z łóżka, które sobie sama przydzieliłam. O mało nie spadłam z drabinki. Okazała się być bardziej śliska, niż sądziłam. Następnie wsunęłam na stopy swoje buciki na stukających obcasach i wyszłam z pokoju. Długo rozważałam możliwość wyjścia, bo nie powiem, odrobinę się bałam. Nie chciałam zawracać głowy KAITO, zatem na spacerek po korytarzach musiałam iść całkiem sama.
Analizowałam pospiesznie plan budynku, kiedy ze zdumieniem ujrzałam strzałkę, która prowadziła na... akademicki basen. Lekcje tam mogą się okazać problematyczne. Mimo tej świadomości, koniecznie chciałam go zobaczyć. By tam dotrzeć, musiałam iść przez hol, a później szkolny park, więc wróciłam się po jakiś pasujący żakiet, a następnie pospieszyłam w kierunku wyznaczonym przez mapkę.
Byłam w połowie drogi, gdy usłyszałam za sobą obcy, kobiecy głos:
- Hej! Możesz tu podejść?
Sądząc, że to jakaś nauczycielka, odwróciłam się powoli, ale wtedy zobaczyłam, że miała ze sobą walizkę. Poczułam się zagubiona. Miała zdecydowanie dorosłą sylwetkę, ubiór i dopasowany kolor włosów, a efektowność jej wyniosłego wyrazu twarzy pogłębiały przyciemniane okulary założone na głowę. Chyba były tam tylko do celu ozdobnego. Dała zniecierpliwiony gest dłonią, że to o mnie chodzi, więc przełknęłam ślinę i zbiegłam po tych kilku schodkach, które nas dzieliły.
- Nie wiesz jak trafić do skrzydła mieszkalnego? - zapytała.
- To niedaleko. Wystarczy tylko... iść w lewo... nie, prawo. A może lewo...? Nie, skręcić. Prosto - mówiłam, całkowicie zapominając, co miałam do przekazania. Obecność osoby, której nie umiałam dobrze ocenić nawet pod względem wieku była bardzo nieprzyjemna. Niezręczna. Sama nie wiedziałam jak to nazwać.
- Może po prostu mnie zaprowadzisz? - odezwała się, przerywając moją chwilę zamyślenia. Musiałam być czerwona jak burak. Westchnęłam, otulając dłoniami łokcie. Nagle zrobiło mi się zimno. To chyba z nerwów.
- Dobrze - odpowiedziałam tylko.
Dłuższą chwilę szłyśmy w ciszy, co mnie trochę podniosło na duchu, bo uniknęłam kolejnej kompromitującej sytuacji. Niestety różowowłosa ostatecznie postanowiła się odezwać:
Dłuższą chwilę szłyśmy w ciszy, co mnie trochę podniosło na duchu, bo uniknęłam kolejnej kompromitującej sytuacji. Niestety różowowłosa ostatecznie postanowiła się odezwać:
- Dlaczego tak sama spacerujesz?
- Po prostu zwiedzam szkołę - odparłam powoli, uważnie ważąc słowa. Nie chciałam strzelić kolejnej gafy.
- Zastanawia mnie, jak dasz sobie tu radę - powiedziała tonem, który zabrzmiał trochę lekceważąco. Kątem oka zauważyłam, że patrzyła przy tym w sufit. Postanowiłam odegrać się w ten sam sposób.
- Jestem bardzo dojrzała jak na swój wiek.
- Aha.
Moje policzki coraz bardziej płonęły. Zdałam sobie sprawę z tego, że nadal brzmię idiotycznie. Do końca drogi milczała, więc kiedy znalazłyśmy się w skrzydle mieszkalnym, postanowiłam cicho zapytać:
- Który pokój?
- Dwunasty.
- To obok mojego - Rzekłam z czystej grzeczności. Wskazałam palcem drzwi od swojego pokoju. Chyba powinniśmy być mimo wszystko dla siebie mili i sobie pomagać nawzajem, prawda...?
Jej odpowiedź stanowiło przeciągłe mruknięcie. Wygrzebała z kieszeni spodni brzęczący kluczyk i zaraz potem zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Patrzyłam w ich kierunku dobrą chwilę, a następnie obróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Wypuściłam z płuc powietrze. Potrzebowałam wyjść na dwór. Mogłam zawsze odetchnąć idąc zobaczyć ten nieszczęsny basen.
Po drodze wachlowałam się ręką. Dopiero chłodny podmuch zimowego powietrza dał mi możliwość oddychania swobodniej. Kilka minut robiłam długie wdechy i wydechy, a następnie skierowałam się... no, właśnie, gdzie? Wiedziałam, że na basen, ale nie mogłam sobie przypomnieć, w którym kierunku by to miało być. Zatrzymałam się na środku zadbanego parku, a tak właściwie podwórza pokrytego szarą kostką i posadzonymi gdzieniegdzie drzewami. Miałam ochotę uderzyć się z całej siły w czoło. Nie widziałam żadnego innego planu szkoły, więc musiałam zawrócić do głównego budynku.Zła na siebie zapatrzyłam się na swoje lśniące jeszcze nowością pantofle, gdy nagle z impetem ktoś na mnie wpadł. Odbiłam się od niego i upadłam na podłogę, aż rozbolały mnie pośladki. Miałam ochotę wyć z bólu, ale przecież jestem już duża. Zamiast tego zacisnęłam z całej siły zęby, policzyłam w myślach do trzech i otworzyłam oczy. Przede mną stała ta sama nieznajoma, która pytała mnie o drogę. Teraz uniosła idealnie wymuskane brwi i wyciągnęła do mnie rękę z zamiarem pomocy.
- Przepraszam - powiedziała chyba niezbyt szczerze.
Postanowiłam sama wstać. Jestem silna i niezależna. I wcale nie chciało mi się płakać.
- Skoro znowu na siebie wpadamy, to jestem Luka - przedstawiła się beznamiętnym tonem głosu.
- A ja Ritsu.
Znowu zrobiło się niezręcznie.
<Luka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz