sobota, 16 grudnia 2017

Od Ritsu "Zostałam sama" cz. 1 (cd. chętny/chętna)

Shiwasu (grudzień) 2015 r.
Okej, jestem w końcu w swojej wymarzonej szkole - pomyślałam, siadając na ławkę na holu i rozglądając się pobieżnie po najbliższej okolicy. Tutaj miałam poczekać ze swoimi walizkami, aż dostanę numer i klucz do swojego pokoju. W ramach oswojenia z nowym środowiskiem i lepszym poznaniem osób, z którymi mam się uczyć, mieliśmy przybyć już miesiąc prędzej. Najwyraźniej należałam do pierwszych, którzy przyjechali. Kolejni mieli się zebrać w najbliższych dniach. Było kompletnie cicho i pusto. Nie licząc niewyspanego mężczyzny, który siedział w sekretariacie i powiedział, co mam zrobić. Rodzice już pojechali, zostałam sama. Spieszyli się na pociąg powrotny. Nigdy się nie spóźniał, więc musieli być punktualnie...
- Ritsu, tak? - usłyszałam głos, który wystarczył mnie na tyle, że aż podskoczyłam i podniosłam głowę z szeroko otwartymi oczami. Niespełna metr dalej stał starszy ode mnie chłopak o intensywnie niebieskich włosach.
- T-tak... - powiedziałam cicho. Wyciągnął ku mnie dłoń.
- Jestem KAITO.
- Miło mi cię poznać... KAITO - rzekłam ledwo słyszalnie, ściskając delikatnie jego znacznie większą dłoń. Drugą ręką nerwowo ugniatałam rąbek falbanki sukienki.
- Która klasa? - zagadywał przyjaźnie.
- C...
- Och - szczerze się zdumiał. Spojrzałam na niego pytająco - Sądziłem, że masz więcej lat.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Odwzajemnił to, jednak pewniej. Rozmowa jakoś się potoczyła. Wyniosłam z niej tyle, że przyjechał (czy raczej przyleciał) tutaj z daleka znacznie wcześniej niż ja. Był tu kompletnie sam. Jeśli wierzyć jego zapewnieniom, w pokojach czaiło się już kilka osób i nie jestem całkiem sama. Ta świadomość mnie nieco pokrzepiła.
Nawet nie zauważyliśmy, kiedy przyszedł ten mężczyzna z sekretariatu, by wręczyć mi klucz. Musiał stać tak dobrą chwilę, nim go spostrzegliśmy, za co bardzo przepraszałam. Było mi naprawdę głupio. Nie powinno się ignorować starszych.
- Nie boisz się zostawać sama, tak bez rodziców? - zapytał KAITO, gdy szliśmy do skrzydła mieszkalnego. Cieszyłam się w duchu, że mam przy sobie kogoś, kto już jest zorientowany w terenie. Ja zawsze miewałam z tym problem.
- Nie... nieszczególnie. Może później mi się przypomni, że jestem sama, ale podobno jestem bardzo dorosła jak na swój wiek - mówiłam szybko.
- Rozumiem - stwierdził, dotykając ręką co kilkadziesiąt centymetrów sufitu. Chłopak ten był naprawdę wysoki. Obserwowałam go kątem oka, gdy nagle dostrzegłam tabliczkę ze znakami oznaczającymi tyle, co "pomieszczenia mieszkalne". Przeszliśmy jeszcze kilkanaście metrów, a wtedy zatrzymałam swój wzrok na drzwiach ze srebrnym numerem czternaście.
- To tutaj - oświadczył KAITO, dostrzegając, że już zdołałam wypatrzeć miejsce, w którym miałam zamieszkać. Przyspieszyłam kroku, by czym prędzej przekręcić klucz w zamku. Poszło bez oporu. Wszystko było tutaj całkowicie nowe, widocznie jeszcze nieużywane.
Gdy uchyliłam drzwi, moim oczom ukazał się całkiem ładny, estetycznie urządzony pokój utrzymany w jasnych barwach oraz wyróżniającej się czerwieni. Weszłam do środka i z zaciekawieniem przyglądałam się każdemu calowi. Meble były białe, zasłony czarno-szare... podobało mi się. Cztery łóżka, co oznaczało trzech współlokatorów.
Usłyszałam, że KAITO odstawia moją walizkę. W momencie, gdy się obróciłam, akurat wyciągał z tylnej kieszeni spodni jakąś pomiętą kartkę. Studiował ją z uwagą dłuższą chwilę, a następnie oznajmił:
- Masz pokój z młodszą klasą.
- W porządku - powiedziałam cicho, a następnie dodałam - To pokój dla dziewczyn, tak?
- Tak... Dlaczego miałby być dla chłopców?
- A, nie ważne - pokręciłam głową na znak, by nie pytał. Czujnie przyglądał mi się jeszcze dobrą chwilę, a następnie jakby wytrącony z transu nieznacznie się otrząsnął.
- Too... ja już chyba będę się zbierać. Jakbyś czegoś potrzebowała, to będę albo na stołówce, albo w pokoju jedenastym, albo będę się gdzieś kręcić. Jakby co, to mapa całej szkoły jest mniej więcej naprzeciwko twojej sypialni.
- Jasne.
- Do zobaczenia - uśmiechnął się lekko i wycofał za drzwi. Pomachałam mu przyjaźnie. Uśmiechnął się jeszcze, a następnie zniknął mi z oczu.
Usiadłam na pierwszym lepszym łóżku. W końcu ktoś uszanował... uszanował mnie. Uwagi wpisane w karcie zgłoszeniowej przez mamę jednak na coś się zdały. Teraz pozostaje tylko mieć się na baczności i sprawić, by pozostali mieszkańcy pokoju nie wzięli mnie za dziwaczkę.

<Chętny lub chętna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz