Shiwasu (grudzień) 2015 r.
Opowiadanie na event
Zgłosiłem się do pomocy przy koncercie, chociaż... Gdyby nie KAITO, pewnie zostałbym w pokoju.
- Skąd ci się wziął pomysł na zaangażowanie się w organizację? - Chłopak uśmiechnął się do mnie siadając na swoim łóżku.
Błądziłem wzrokiem dookoła, próbując na niego nie patrzeć. Pewnie zaraz pomyślałby, że się na niego gapię.
- No... Tyle osób się już zgłosiło... Poza tym chciałem ci trochę pomóc.
- Przez dłuższą chwilę myślałem co jeszcze powiedzieć. Właściwie sam
nie znałem przyczyn mojego zachowania. - Nie chciałbym się nudzić w tym
czasie - wybełkotałem, w końcu patrząc na KAITO.
Wyprostował się i skrzyżował nogi, po czym poklepał miejsce na kołdrze
obok siebie. Zajęło mi chwilę, zanim zrozumiałem, że chciał w ten sposób
zachęcić mnie, żebym usiadł obok niego. Z wahaniem zająłem miejsce
naprzeciwko.
Potem znowu nastała niezręczna cisza.
- Jak ci życie mija? - mruknąłem, żeby przerwać milczenie.
- Chyba dobrze, a twoje?
Nagle moje dłonie wydały mi się niezwykle fascynujące.
- Pewnie też. - Zatrzymałem się na chwilę, żeby zastanowić się nad
doborem słów. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że udało mi się tu
dostać.
Westchnąłem. Czy na pewno mogłem szczerze powiedzieć, że u mnie było w porządku?
Usłyszałem śmiech KAITO. Nie potrafiłem wyczuć, czy był szczery, czy sarkastyczny. Nie wiedziałem też, co go tak rozbawiło.
- Ja również.
Poczułem ulgę, która ustąpiła kiedy tylko usłyszałem resztę jego wypowiedzi:
- Zawsze wydawało mi się, że sami bogacze trafiają w takie miejsca. Jak widać, myliłem się.
Spojrzałem na niebieskowłosego całkowicie zbity z tropu. Jak on się dowiedział?
- Skąd wiesz? - Spytałem niemal szeptem. Całym swoim wysiłkiem spróbowałem opanować drżenie głosu.
- O czym? - Przekręcił lekko głowę jakby nie rozumiał o co mi chodzi.
Zaciąłem się na chwilę. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale i tak
nie wiedziałbym od czego zacząć, więc po prostu opuściłem lekko głowę
tak, by nie stracić chłopaka z oczu. Mogłem niemal poczuć jak cała krew
odpływa mi z dłoni i zmierza w kierunku policzków.
Więc jednak nie wiedział. A ja zrobiłem z siebie idiotę.
- Nie no, spokojnie - Kątem oka dostrzegłem jego uśmiech. - Też dłuższy
czas miałem z tym problem. Teraz jest lepiej, ale w rodzinach
wielodzietnych z reguły nie posiada się zbyt wielu oszczędności. Nie ma
czego się wstydzić, naprawdę.
Ciężko opisać, co wtedy poczułem. Mieszankę strachu i ulgi? Słowa mojego
współlokatora pozbawiły mnie tylko części obaw, jakie zbierały się od
momentu, kiedy go poznałem.
- I nie będziesz mnie traktować gorzej od siebie? - Nie mam pojęcia,
skąd brały się moje słowa. Chyba naprawdę zależało mi na akceptacji
KAITO.
- Nie, skądże! Co to ma do tego, jakim człowiekiem się jest? Ty zdajesz
się być bardzo w porządku. Lubię cię. Nawet jeśli ledwo co się znamy.
Miałem już na końcu języka słowa "Też cię lubię.", które zawsze trudno
przechodziły mi przez gardło, ale właśnie wtedy ktoś zapukał do drzwi.
Wzdrygnąłem się słysząc dźwięk pukania.
- Proszę! - Krzyknął chłopak.
Nieznana mi dziewczyna o spiętych z tyłu blond włosach stanęła w progu i
obdarzyła nas pewnym siebie, wręcz onieśmielającym spojrzeniem.
- Woźny was wzywa. - Oznajmiła gładko po czym, bez zbędnych formalności, wyszła zamykając za sobą drzwi.
Poczułem na sobie spojrzenie KAITO.
- Pewnie mamy w czymś mu pomóc - Idąc w jego ślady wstałem i
przeciągnąłem się lekko. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie wiem,
dokąd mam iść. - Tak właściwie to gdzie on jest?
- Zaprowadzę cię.
Skinąłem lekko głową na znak, że podoba mi się jego pomysł.
Szedłem tuż za nim. Kantorek znajdował się niedaleko. Starałem się
zapamiętać drogę szukając różnych charakterystycznych punktów. Szczerze
mówiąc, nigdy nie byłem w tej części szkoły mimo, iż znajdowała się ona
praktycznie tuż obok naszego pokoju. Niezbyt często wychodziłem ze
względu na kilka faktów, między innymi lęk przez poznawaniem innych
ludzi. Nagle zdałem sobie sprawę, że naprawdę dużo czasu spędziłem na
leżeniu i czytaniu. Poczułem się głupio, jakby uciekł mi kawałek życia.
Nagle, ku mojemu zaskoczeniu, mój współlokator zatrzymał się przed na
oko niewiele od nas starszym i, muszę przyznać, całkiem przystojnym
mężczyzną. Na słowo "woźny", w mojej głowie zawsze pojawiał się obraz
grubawego, pomarszczonego i wrednego staruszka, więc zajęło mi chwilę
zanim połączyłem fakty.
- Dzień dobry - rzuciłem szybko.
Obcy poderwał się z miejsca i z szerokim u śmiechem podał mi rękę.
- Jestem pan Arakawa, woźny.
- A ja Yuuma. - Wydukałem, kiedy potrząsnął moją dłonią.
- KAITO już znam - Uśmiechnął się przyjaźnie do niebieskowłosego.
Zdziwiło mnie, jak strasznie na pierwszy rzut oka wydał się miły.
- To co, chłopaki, nosimy sprzęt? Głośnikami, wzmacniaczami i tym
podobnymi na razie nie mamy co się przejmować, bo wszystko nam zamoknie.
Przewidywali na jutro deszcz, więc póki co musimy tylko zorganizować
to, co trzeba możliwie w sali jak najbliżej naszego podwórza. Tam mamy
mieć scenę. Najpierw poznosimy stoły, na których mają być stanowiska
aukcyjne i reklamy naszej szkoły. Wieczorem możemy się przejść by
rozwiesić plakaty w okolicach dworca. Pani Deguchi powinna skończyć
projekt za około dwie godziny.
Kiedy mówił, zazwyczaj lekko przygarbiony wyprostowałem się, żeby
sprawić wrażenie trochę mądrzejszego. Co jakiś czas przytakiwałem też
udając, że rozumiem wszystko, co mówił, ale byłem zbyt pochłonięty
obserwowaniem jego zmieniających się z każdym kolejnym słowem rys
twarzy, by cokolwiek zapamiętać.
Zauważyłem, że KAITO od jakiegoś czasu mi się przygląda. Mimo poważnej
miny, dostrzegłem w jego oczach nutę rozbawienia. Musiał zauważyć, że
nie do końca słuchałem. Pchnąłem go lekko łokciem, a ten nie wytrzymał i
wybuchł śmiechem. Ja również zaśmiałem się cicho.
Pan Arakawa posłał nam wyczekujące spojrzenie.
Nie miałem ochoty pytać, co mieliśmy zrobić na początku, ale na szczęście współlokator mnie uratował:
- Więc chodźmy po te stoły. - Odwrócił się do mnie.
No tak, stoły. Aukcja. Reklamy. Zawróciliśmy zgodnie w stronę klas. Jak
zwykle nie znając drogi, zdałem się na orientację chłopaka w terenie.
- Zacznijcie od parteru. - Rzucił nam na odchodne woźny.
Idąc wciąż żartowaliśmy i trącaliśmy się bokami.
<KAITO?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz